Valencia – tutaj króluje paella, fiesta i….delfiny ;)

Comunitat Valenciana oferuje naprawdę sporo, z resztą sama Walencja to miejsce, na które zdecydowanie powinniście poświęcić więcej niż jeden dzień. Wizyta w El Oceanogràfic to  jeden dzień w Walencji, a oprócz tego jeszcze tyle do zobaczenia 🙂

Na początek: Czy wiecie, że….? 
1. Pod względem liczby mieszkańców Walencja jest trzecim największym miastem Hiszpanii.
2. Z Polski do Walencji dotrzecie np. tanimi liniami do Alicante, a następnie można skorzystać z hiszpańskich kolei (renfe) lub autobusów (zdecydowanie tańsze od pociągów).
3. Dla wielbicieli słońca i przeciwników srogiej zimy, Walencja będzie idealnym miejscem. To miasto położone na wybrzeżu o bardzo przyjemnym klimacie (łagodne zimy oraz długie i gorące lata).
4. Walencja słynie z fiesty, licznych festiwali i wiecznej zabawy. Poza tym to miasto, w którym króluje paella.
5. Region Comunitat Valenciana posiada swój język tzw. valenciano.  Na ulicach Walencji raczej nie spodziewajcie się go usłyszeć, ale wystarczy wybrać się do pobliskich mniejszych miejscowości, gdzie szansa na posłuchanie valenciano zdecydowanie jest większa. Nie byłabym sobą, gdybym nie starała się dowiedzieć czegoś więcej na temat lingwistycznej strony regionu. Dlatego z ciekawości postanowiłam zrobić mały ‚research’ i zapytać znajomych, rodowitych mieszkańców Walencji jak bardzo różni się tradycyjny język español (castellano) od valenciano. I tak: (kolejność: valenciano-castellano-polski)

– Hola, com estàs? Hola, ¿cómo estás? – Cześć, co słychać?
– Què passa? ¿Qué pasa? – Co się dzieje?
Bon dia Buenos días – Dzień dobry
– Moltes gràcies per la (teua) ajuda – Muchas gracias por la/tu ayuda – bardzo dziękuję za pomoc
Podries dir-me a on està el carrer..? – Me podrías decir donde está la calle…? – Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie znajduje się ulica…?

Można zauważyć, że dla osób znających castellano, rozumienie tekstu napisanego w valenciano raczej nie powinno sprawiać problemu, ale to nie zmienia faktu, że jego nauczenie się to już zuuuuuupełnie inna bajka.

Według mnie Walencja to jedno z ciekawszych miast w Hiszpanii (pomijając fakt, że to właśnie tutaj pierwszy raz zobaczyłam lody o smaku ryb, czosnku, pomidora czy ginu z tonikiem 😉 ).

SONY DSC
Lody pomidorowe, rybne, a może gin z tonikiem?

Jednak warto przenieść się kilkadziesiąt lat wstecz, by dowiedzieć się co nie co o historii rzeki Turii przepływającej kiedyś przez centrum miasta. No i tak: rzeka była, ale już jej nie ma. ¿por qué? Już wyjaśniam: w 1957r. rzeka spowodowała ogromną powódź, dlatego zdecydowano się zmienić bieg rzeki i stworzyć tereny zielone. Dzięki temu, dzisiaj w tym miejscu widzimy zielone drzewa oraz korzystających z tego wszystkiego mieszkańców np. biegaczy, spacerowiczów, czy po prostu osoby odpoczywające sobie w wybrany przez siebie sposób. Oprócz ogrodów, teren po dawnym korycie rzeki został zagospodarowany w taki sposób, że utworzono tutaj również obiekty sportowe.

Do miejsc i ważnych punktów miasta obok których nie można przejść obojętnie należą: Ayuntamiento, wieża Serrano, gotycka Katedra zwana La Seu de Valencia (to podobno tutaj znajduje się słynny Święty Graal) oraz Mercado Central, czyli miejsce, gdzie możecie kupić świeże owoce, warzywa, ryby, owoce morza itd. (trzeba przyznać, że sam budynek jak i to co możecie tutaj kupić robi ogromne wrażenie), no i oczywiście plaże, które w przeciwieństwie do Alicante znajdują się poza centrum miasta.

Tak jak wspomniałam na samym początku, będąc w Walencji koniecznie trzeba odwiedzić La Ciudad de las Artes y las Ciencias. To taka część miasta, która powoduje, że mamy wrażenie przebywania w zupełnie innym mieście daleeeeko od Walencji. Tutaj góruje nowoczesność i oryginalność. Cały kompleks to głównie: planetarium, Oceanogràfic (największe oceanarium w Europie), muzeum z największymi osiągnięciami techniki i nauki, ogrody oraz budynek przeznaczony na różnego rodzaju koncerty, spektakle itp.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAW tytule napisałam, że Valencia to miasto, w którym królują delfiny 😉 Dlaczego? No właśnie przez znajdujące się tutaj oceanarium i niezliczoną liczbę zwierząt różnego gatunku. Generalnie Oceanogràfic jest podzielony w taki sposób, by pokazać nam życie zwierząt w różnych ekosystemach.  Muszę przyznać, że największe wrażenie wywołał  na mnie pokaz delfinów, które sprawiały wrażenie jak gdyby cały czas się uśmiechały 🙂  To w jaki sposób wykonywały wszelkiego rodzaju skoki, akrobacje i to z jaką szybkością potrafią płynąć sprawiało, że na mojej twarzy przez cały czas trwania pokazu pozostawał efekt wielkiego wow!!

Oprócz tego, niesamowitych wrażeń dostarcza nam spacer pewnego rodzaju tunelami, gdzie nad naszym głowami za szklanym sufitem pływają rekiny, które już nie wyglądają na tak bardzo „uśmiechnięte” jak to było w przypadku delfinów 😉 Dzięki takiej konstrukcji budynku spoglądając w górę możemy podziwiać np. niesamowite uzębienie rekinów, stanąć z nimi face to face czy też zobaczyć inne wodne stworzenia takie jak płaszczki, kolorowe rybki itd.

 Znajdziemy tutaj również najrozmaitsze ptaki. Prawda, że piękne?

Urocze pingwiny:

I inne istoty tego świata 😉

Jesteśmy w Hiszpanii, więc nie można zapomnieć o kuchni tego regionu. Będąc w Walencji, koniecznie trzeba spróbować horchata de chufa. Słyszałam, że ‚horchatę’ albo uwielbiasz albo nienawidzisz. Ma dosyć specyficzny smak, ale jak dla mnie ok 🙂 To chłodzący napój wytwarzany z cibory jadalnej znanej także jako migdały ziemne.

Paella. To właśnie mieszkańców Walencji uznaje się za twórców paelli dlatego nie można być w Walencji i nie spróbować tego przysmaku. To potrawa, która występuje w różnych odmianach: paella z mięsem, z owocami morza itd. Jednak to co jest tutaj niezmienne to ryż i szafran dzięki któremu przybiera żółty kolor. Paella może być również zabarwiona na czarno atramentem z kałamarnic. Przygotowuje się ją na specjalnie przeznaczonej do tego patelni z dwoma uchwytami tzw. paellera lub po prostu paella. Tradycyjna paella valenciana to między innymi ryż,  mięso kurczaka, królika, szafran, warzywa itd. (ten typ paelli BEZ owoców morza).

FiestaPamiętacie mój wpis o Alicante i Las Hogueras? W Walencji co roku odbywają się tzw. Las Fallas, które bardzo przypominają Las Hogueras z Alicante. To czas kiedy na ulicach jest kolorowo, głośno, a ludzie bawią się do białego rana, czyli krótko mówiąc fiesta, fiesta, fiesta wspomagana przez liczne pokazy artystyczne, petardy itp. Oczywiście Las Fallas nie mogłoby się odbyć bez ogromnych rozmiarów kukieł (ninots), które i tutaj są palone. Ponadto miłośnicy sportu, w szczególności piłki nożnej koniecznie powinni zobaczyć Estadio Mestalla,  czyli stadion drużyny Valencia CF (istnieje możliwość zwiedzania stadionu).

To tyle jeśli chodzi o Walencję. Z moich obserwacji i relacji znajomych, którzy tam mieszkają od jakiegoś czasu lub stąd pochodzą, miasto wydaje się naprawdę pozytywne i zachęca, by zostać w nim trochę dłużej 😉 W każdym razie ja szczerze polecam.

Może ktoś z was miał szansę być w Walencji i chętnie podzieli się swoimi wrażeniami i/lub zaproponuje inne miejsca, które warto zobaczyć w mieście wiecznego słońca 😉 Zapraszam do komentowania 🙂

 

8 myśli na temat “Valencia – tutaj króluje paella, fiesta i….delfiny ;)

  1. Dla mnie jest on trochę mieszanką portugalskiego i hiszpańskiego. Szczególnie w zakresie słownictwa. Jeżeli chodzi o wymowę, to chyba bardziej przypomina mi portugalski.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz